Miałem okazję pograć w tę grę z okazji darmowego weekendu i chociaż było to raptem ~10 h rozgrywki, to myślę, że jako wierny fan serii jestem w stanie ocenić ową produkcję :)
A przynajmniej sobie ponarzekam.
Spodobał mi się motyw przejścia ze świata sprzed do tego po wojnie :) Hibernacja głównego bohatera na 200 lat to coś, czego jeszcze nie było. Podobnie główna oś historii mi, jako rodzicowi, przypadła do gustu i mogłem się wczuć w swoją postać z marszu.
Mógłbym się oczywiście przyczepić, że sam wstęp jest trochę zbyt mało dramatyczny. Moim zdaniem za szybko umieszczono nas w komorze hibernacyjnej, nie pozwalając na dłużej rozkoszować się atmosferą schyłku cywilizacji... Nie zaszkodził by quest czy dwa zanim zostaniemy mrożonką.
Po przebudzeniu już nie jest tak różowo. Wychodzimy na powierzchnię, a tam nasze miasto oprócz tego, że zniszczone, to w prawie nie zmienionej formie. Przez 200 lat :)
Sama obecność mr. handy jest równie niedorzeczna... Wielu także się czepia, że w ciągu godziny otrzymujemy dostęp do PA i walczymy z deathclawem... coś w tym jest. Bo zwykle na ciężkie zabawki trzeba było zapracować.
W tym miejscu przejdźmy do dialogów... znaczy ich sugestii :) Bo inaczej tego nazwać nie można. Zrezygnowano z ambitnej rozrywki na konto rozrywki w filmowym stylu (nasz bohater otrzymuje ponadto głos, co jest również nowością). Całość interakcji jest za to bardziej dynamiczna i otrzymujemy poprawną mimikę postaci, co teoretycznie pozwala lepiej się wczuć w klimat...
Właśnie. Po dość dobrym wstępie, przeciętnym wyjściu z krypty... akcja jakby spowalnia. Dostajemy jeden trop, mogący prowadzić do naszego dziecka, a poza tym serwowane są nam odwracacze uwagi bez większego sensu :) Zadania, które już przerabialiśmy... w nieco innej wersji. Nudno.
Budowa osady wprawdzie daje pewne pole do popisu, ale znów - co to ma do historii? Czemu rodzic, który wczoraj stracił dziecko ma teraz budować chatki na piasku? Czemu?
Przerobienie gry na dynamiczną rozgrywkę przy jednoczesnym spłyceniu fabuły i rozwleczeniu jej we wszystkich możliwych kierunkach - przepis na niestrawność.
Sama konwencja mogła by być w jakimś stopniu strawna, gdyby konsekwentnie trzymać się jednej konwencji... a tutaj twórcy próbowali zrobić nowego fallouta, trzymając się starych schematów, które nie zgrały się z mechanizmami produkcji.
Po New Vegas oczekiwania były duże i fani serii na pewno zadowoleni nie będą.
Zapomniałem wspomnieć o kreacji postaci, która delikatnie mówiąc została potraktowana jak wszystko w tej grze - po macoszemu.
Nie jest to gra, którą można uznać za godnego następcę w cyklu. Może jakiś przyszywany stryjeczny brat?
Potencjał jest, jednak został on koncertowo przerżnięty w jakąś karykaturę RPG :(
Jak gra stanieje, to zapewne zakupię celem dalszych testów. Mam przeto nadzieję, że moje odczucia zmienią się na plus w jakimś stopniu... ;)