piątek, 7 października 2016

Sukces wypisany na twarzy :)

Wiele się mówi o coachingu, motywowaniu, filozofii sukcesu itp.
W czym problem?
Uczestniczyłem w kilku szkoleniach i coachingach podczas moich niedługich przygód ze sprzedażą... co gorsza: ze sprzedażą bezpośrednią! Tak... przeszedłem przez to piekło. Nie polecam próbować (choć są asy, którzy mają do tego dryg), ale równie dobrze można się natknąć na książkę opisującą 1000000 sposobów na osiągnięcie sukcesu, jak osiągnąć sukces zawodowy, jak sprawić, aby nam zaczęło wychodzić to, co dotychczas nam nie wychodziło etc. Teraz doszły do tego filmiki na YT, motywujący mówcy, charyzmatycy itp. itd. MNOGO TEGO!


(tutaj warto zadać sobie pytanie: skąd taki popyt na te brednie?)


W takich materiałach zawsze pojawiają się osoby znane, bogate lub wręcz obrzydliwie bogate oraz ich "złote myśli". W skrócie: Filozofia Sukcesu. Bo bo na kim lepiej pokażemy jakim trzeba być, jak nie na kimś, kto już osiągnął sukces?

Punkt pierwszy: Bądź na TAK. Jeżeli założysz, że się uda: to się uda! Musisz podejść do problemu z pasją, z energią i uporem maniaka!
Oj tak... znaczy nie. Fakt, że nastawienie pozytywne przydaje się w życiu, ale na pewno jego nadmiar czy sztuczne kreowanie nie gwarantują nam sukcesu. Mówią: Wiara czyni cuda - i z tym można się zgadzać, ale przecież Ty w to do końca nie wierzysz :) Bo samo podłączenie siebie pod prostownik z napisem "pozytywne nastawienie" nie sprawi, że nasze życie się odmieni. Nie jestem zwolennikiem smooszukiwania się :)

Punkt drugi: trzech przed tobą się poddało... Tysiące ludzi się dzisiaj poddaje, ale YesMan się nie poddał po 10 bankructwach swych firm i 11 była strzałem w dziesiątkę!
Ciekawe czy byłby brany za przykład podczas gry w rosyjską ruletkę... Można mieć szczęście, można mieć pecha... ale znajmy siebie i liczmy na siebie. Takie pchanie nas do przodu często polega na wciśnięciu po drodze kilku "absolutnie niezbędnych pozycji" na drodze do sukcesu. Najczęściej dzieła autora (książki, kursu, subskrypcji), które to jest jedynym jego osiągnięciem. Naciągnięcie kilkuset baranów na ten tomik samozachwytów z pewnością można uznać za pewien rodzaj sukcesu, który niestety delikwenta utwierdza w słuszności głoszonych teorii...

Punkt trzeci: wyjdź poza schemat, nie idź jak baran za stadem bo tamci z przodu beczą, że tu jest żłób.
Istotnie, na pewno wymyślisz na nowo sposób obierania jabłka i zbijesz na tym fortunę. Albo swoją prawdę objawioną będziesz mógł przekazać innym i na tym zarabiać... Ew. zrobisz coś większym kosztem ale po swojemu, bez sensu.
Ktoś kiedyś wymyślił coś, co można robić inaczej i zbił na tym majątek.
Istotnie, historia zna wiele takich przykładów. Ale jest tu pewien haczyk. To nie oni znaleźli sposób, ale sposób znalazł ich. Nie wymyślili spinacza biurowego czy klocków lego bo główkowali cały rok jak być bogatym. Przypadkiem wpadli na coś, co dało im szansę na coś wielkiego i nie zmarnowali jej. Ale to był strzał jak w totka :) Całkowity przypadek, a nie owoc talentu czy nastawienia. Nastawienie to im przyszło jak już podcierali się banknotami i mogli sobie nie żałować niczego ;)

Powiem tak: rozejrzyjcie się wokół na ludzi, którzy waszym zdaniem osiągnęli wiele. Niektórzy mieli bogate rodziny, inni mieli szczęście, jeszcze inni doszli do swego ciężką pracą. Ktoś trafił na pomysł, ktoś miał talent, ktoś nie bał się zaryzykować. Ale zwykle nie jest to rzecz łatwa. Powiedział bym nawet: cholernie trudna. Nawet jak masz już swój złoty strzał, to przed tobą jeszcze ogrom pracy aby trafić do tarczy. I tu cecha pierwsza: robią to, co lubią.
Dalej rzekłbym, ze są uparci. Ale w innym sensie niż ślepe dążenie wg. wskazówek. Są uparci w próbowaniu, w szukaniu innych rozwiązań czy modyfikowaniu swojej strategii. Uparcie się uczą. Mają ten upór, bo wierzą w swoje możliwości. Naprawdę wierzą, a nie im ktoś kazał wierzyć :)
Na razie poprzestanę na pewności. Pewności siebie, pewności swoich talentów. Albo pewności, że zrobią coś lepiej niż inni. I to im wystarczy aby zaryzykować swój czas, energię i zasoby.
Mamy więc chęć, wiarę i pewność. 3%. 97% to ciężka praca :)

I tu odwróćmy proporcje. Czy zaryzykował byś te 97% dla mrzonek o sukcesie podanym na srebrnej tacy? Wielu niestety się daje złapać, a potem lądują z podciętymi skrzydłami.
Nie wierzmy w drogi na skróty. Wierzmy w siebie :) Cokolwiek dla nas jest sukcesem: dążmy do tego. Nie po trupach, nie za wszelką cenę i nie z klapkami na oczach.
Jeżeli mamy w sobie to wewnętrzne przekonanie o słuszności swoich działań, to nam zadni kołczowie nie są potrzebni do szczęścia.

Tego sobie i wam życzę :)