wtorek, 28 lutego 2017

Game Nostalgia

Odkurzyłem ostatnio jedną z fajniejszych gier, w jakie przyszło mi zagrać. Z tej okazji pokusiłem się o szersze spektrum tematu... Przedstawiając wam kilka tytułów, które spędzały mi sen z powiek na początku XXI wieku :D
Są to klasyki, z czasów kiedy komputery szturmem wdzierały się pod strzechy, a wielcy developerzy w tej branży byli już po rozgrzewce i zaczynali tworzyć naprawdę świetne gry (z wyścigiem zbrojeń producentów hardware'u w tle). I chociaż brakuje zapewne wielu świetnych serii, od których do dzisiaj odcina się kupony, to myślę że przywoła ona wiele fajnych wspomnień.

Kto nie wie co to Fallout... ten ghoul. Absolutnie mój Top1 elektronicznej rozrywki pomimo czasu, jaki upłynął od jej powstania (1998 r). Absolutnie dzieło geniuszu :) Niezliczone godziny rozrywki i multum opcji na przejście całości. Dorównać może mu jedynie... Fallout 1 :) 



 Kolejna przełomowa gra, mająca wyznawców na całym świecie. W końcu FPP nie polegające na ciągłym zabijaniu coraz silniejszych przeciwników i szukaniem przycisków po mapach :)
Klimat wylewający się z ekranu, wymagająca rozgrywka i intryga będąca esencją końca lat 90 tych.

 Dla odmiany dość prosta, ale niesamowicie satysfakcjonująca strzelanka... W sumie to napierdalajka jak rzekłby Kapitan Bomba. Dynamiczna akcja, różnorodność maszyn do unicestwiania wroga oraz całkiem dobra grafika nawet dzisiaj (choć prosta :)). Cudna ścieżka dźwiękowa.

 

Moja pierwsza wyścigówka, ale wspominam ją głównie ze względu na super soundtrack ;)

Jedna z ciekawszych, choć na obecne czasy prostych, strategii zwanych RTS. Klimat sci-fi lat 80/90. Bardzo ciekawe jednostki, wiele innowacji jak na swoje czasy no i po prostu wciągała na długie godziny. Na uwagę zasługuje fakt, że jest to Polska gra. W dodatku dość dobrze została przyjęta na zachodzie, na dłuuuuugo przed sukcesami "Wiedźmina" ;)
Jedna z pierwszych gier w uniwersum SW jakie przyszło mi ukończyć. Wracałem niejednokrotnie i nadal bawiła. Wymagające i ciekawe misje, rozsądna grafika i klimat starej sagi bijący po oczach. No i całkiem ciekawa strzelanka pomimo upływu lat.
Moje pierwsze spotkanie z konsolami, z japońskimi produkcjami oraz survival-horrorami. Grało się świetnie, chociaż im dalej tym mniej horroru a więcej akcji. Ciekawa historia, umiejętnie budowany klimat oraz znakomite filmiki w grze. Do tego kilka możliwych zakończeń w zależności od naszych wyborów. Cześć druga bardziej action-shooter, ale fabuła daje radę (ah ta wyobraźnia japończyków!).
A to z kolei moja pierwsza i zarazem ostatnia gra online, w którą się zaangażowałem. Niezliczone godziny szlifowania skilla, mecze, pojedynki, nocki w kafejce, klan... Oj działo się :) Poznałem dzięki CSowi kupę fajnych osób oraz dostarczył niezapomnianych emocji. Mimo, że nigdy nie wybiłem się ponad średnią (w pewnym momencie grałem dość dobrze :)), to sprawiała multum frajdy. Potem odpuściłem sobie na dłuższy czas... a kiedy próbowałem wrócić, to już nie było to. Cóż, starzejemy się... Zaczynałem od wersji 1.0 przez 1.3, 1.4, 1.5 aż po nieśmiertelne 1.6 :) Było to w czasach, kiedy rządziła Neostrada, a w CS'a grał każdy, kto miał stałe łącze... Gimby nie znajo!

Na koniec tego osobliwego zestawienia jedna z gier, w których byłem dobry ;) Zawsze wolałem UT od Quake'a :D No i boty na godlike dawały nieźle w kość, co pomogło w znaczny sposób podrasować umiejętności. W tej grze też osiągnąłem swój największy sukces gamingowy, wygrywając szkolny turniej w liceum :)

Za wszystkie moje godziny spędzone przy grach podziękować muszę w szczególności redakcji CD-Action, która to z niesamowitą pasją zajmuje się od lat branżą. Czytałem z wypiekami na lata, zanim pierwszy pecet stanął na moim biurku :)

poniedziałek, 27 lutego 2017

Pat

Cóż, pomimo sporych ambicji i pokładów weny nie udaje mi się tutaj zbyt często pisać.
Posty też różnią się dość znacznie od siebie zarówno treścią, jak i poziomem. Chwilami nawet na siłę kończę myśl, aby coś opublikować...

C*****a reklama... Ale cóż. Taka je prawda.

Pat a Mat oraz ...a je to! - Czyli po naszemu "Sąsiedzi"

Cytując z wikipedii:
"Film przedstawia dwóch bohaterów stawiających czoło problemom i próbujących je rozwiązać samodzielnie za pomocą prostych narzędzi, co zawsze jest przyczyną jeszcze większych problemów. Mimo wszystko, bohaterowie są zadowoleni z wyniku swojej ciężkiej pracy."


Ciężko byłoby opisać lepiej to co czuję, patrząc na swoje dzieło z pewnego dystansu :)

Ale rozwijając wątek... Sąsiedzi to naprawdę zabawna bajka. Mój syn po obejrzeniu kilku odcinków zapragnął nawet wyremontować mieszkanie, co przy jego wieku (~3,5) oraz zdolnościach niechybnie skończyło by się podobnie do tego, co zwykle obserwujemy w serialu :)

I postępując dalej: w odniesieniu do licznych zapędów remontowo-budowlanych oraz pociągu do majsterkowania bohaterów, metaforą przenosząc na liczne zapędy blogerskie, youtuberskie oraz mentoring takich sąsiadów wśród nas jest wielu. Z jednej strony to pozwala trochę wyrzucić z siebie różnych tkwiących tam złotych myśli, z drugiej na pewno odkurza nam nieco zwoje mózgowe i wreszcie podnosi na duchu/egu/samoocenę ;)

Mi z kolei służy jeszcze do jednego. Obserwując swoje stare wpisy na przestrzeni lat mogę zaobserwować drogę, jaką przeszedłem w poruszanych tematach, sposobie ich opisywania czy wnioskach. Miara rozwoju (wiem, może zbyt górnolotne słowo...), która pozwala lepiej kierować swoimi poczynaniami.