niedziela, 31 lipca 2011

Interview

Moja siostra jest niepoważna. Jak Boga Kocham! Na cholerę nalegała, abym poznał jej nowego chłopaka? Pomyśleć tylko, co odrobina uczucia potrafi zrobić z rozsądnej, dojrzałej kobiety. Chyba cała ta „miłość” polega na wsypaniu kawałków drobno potłuczonego szkła w oczodoły, bo zaprawdę powiadam wam: ona jest ślepa.

    Spotkaliśmy się w pubie, blisko centrum. Nic szczególnego, lokal podobny do wielu. Wyróżniał się tanim piwem i miłą obsługą, ale nieważne... Przyszli. Siostry nie będę wam opisywał, kto zna, ten zna. Ale ten goguś... Ja pierdolę, dorwała go z odpustu? Dżinsy-marchewki, powycierane na dupie i kolanach (podobno modnie...), jakaś bluzka w jaskrawe kolorki, nawet logo miała, firmowa. Trampki (sic!), ozdobny pasek i sygnet na paluchu. Więcej z ubioru nie zapamiętałem, rozwalił mnie ten sygnet. Ale mniejsza, jakiś tam styl ma, widać tak teraz się nosi. On opalony, po solarce, bo był środek zimy. Nawet wysportowany, to akurat na plus. Z twarzy może być, nie mi oceniać. Generalnie chłopak jakich wielu. Nie bardzo mi odpowiadał, ale przecież nie szata zdobi człowieka, nie? NIE!
Podał mi rękę. Mocny uścisk, widać, że trochę rozumny chłop. Niech mu będzie. Ale zaczynamy gadkę. Standardowy zestaw pytań od starszego brata:
Gdzie mieszkasz? – Ursynów.
Wynajmujesz? – Tak
Gdzie pracujesz? – W biurze.
Stanowisko? – Obsługa klienta.
Co studiujesz? – Kulturoznawstwo.
Aha... I jak się podoba? – Spoko, ciekawe przedmioty.
Co można po tym robić? – Pracować w turystyce, hotelarstwie, kulturze. Planuję jeszcze skończyć drugi kierunek: anglistyka albo rusycystyka.
Super. Zainteresowania? – Piłka nożna, muzyka, motoryzacja...
(Eh, wycięli go z jakiegoś szablonu? Ale jedziemy dalej...)
Pasje? – Lubię podróżować. W zeszłym roku byłem w Turcji, a po sesji jadę w Alpy na narty.
Tutaj wcięła się siostra, oskarżając mnie, że napastuję gościa. Stresuję niepotrzebnie. To przecież nie przesłuchanie. „Jak nie przesłuchanie?!” Wkurzyłem się. Nie będzie mi mówić, co jest dla niej najlepsze. Ja wiem lepiej. Ale rozmowa zeszła na inne tory. Światopoglądowe. Zaczęło być ciekawie. Zapytałem, jakimi zasadami się w życiu kieruje. On odpowiedział, że chwyta dzień, że żyje tak, jakby jutra miało nie być, że uważa się za osobę dojrzałą, ale ma jeszcze czas aby się wybawić zanim dopadnie go proza życia. Nie planuje zbyt wiele, bo jak twierdzi, to samo przychodzi. Nie ma się co śpieszyć, jest przecież tyle rzeczy, których trzeba spróbować!

     Hmmm... normalnie bym to olał. Ale moja siostra się w nim zabujała. Cóż... Poczekałem aż zostawi nas samych, udając się w wiadome miejsce. Potem zacząłem z grubej rury:
- Znam takich jak Ty. Rozpoznaje was na pierwszy rzut oka. Żyjesz, jak to sam określiłeś, z dnia na dzień, wolny, niezależny i bez zobowiązań. Wydaje Ci się, że czerpiesz z życia to co najlepsze. Wydaje Ci się, że to jest właściwe postępowanie, bo przecież tak robią wszyscy. Ale... Pozwól, że Ci wyjaśnię na czym polega życie. Twoja postawa nie różni się niczym od lizania kogoś po dupie, w nadziei, że łaskawie Ci się nie zesra w twarz. Niektórzy mają więcej szczęścia, inni mniej... Ale nigdy od tej dupy nie odejdziecie, bo się boicie zobowiązań i utraty waszego śmiesznego poczucia wolności. Boicie się ryzyka tego, że coś ambitniejszego, niż zaplanowana przez rodziców kariera, prowadzona za rączkę, może wam nie wyjść. Wygodnie, z palcem w dupie, idziecie przez świat z durnym przekonaniem, że jesteście inni od tej szarej masy, która codziennie z obojętnymi minami przelewa się przez to miasto. Ale pozwól, że zdradzę Ci sekret. Ci najbardziej niemi, Ci najbardziej obojętni i zgorzkniali wywodzą się od takich gogusiów jak Ty. Bo w pewnym momencie życie ich dopada, zabawa się kończy, a oni nie potrafią nawet zatroszczyć się porządnie o samych siebie.
Ja łapię życie za jaja, powalam na kolana i odwracam, patrząc mu się prosto w oczy. I chociaż muszę cały czas utrzymywać ten uścisk, to jest to cena, którą się płaci za możliwość oglądania czegoś więcej, niż czarnej, śmierdzącej dziury. Ale do tego trzeba dojrzeć, pewne rzeczy odkrywa się z wiekiem. A potem trzeba mieć dość odwagi, aby codziennie ryzykować coś więcej niż głupie przeświadczenie, że wszystko prędzej czy później przyjdzie samo.
Czemu Ci to wszystko mówię? – spojrzałem mu prosto w oczy, cały czas siedział, tępo spoglądając w moją stronę. – Bo z tego co mi dotychczas pokazałeś nie ma w tobie za grosz ambicji, za grosz odwagi i za grosz charakteru. Jeżeli masz w sobie coś więcej niż tą papkę, którą mi tu tak wykładałeś przez ostatnie pół godziny, to lepiej zacznij to pokazywać. Bo prawdę mówiąc, jak pomyślę, że mógłbym mieć tak chujowego szwagra, to aż mi kiszki skręca.

     Eh, przesadziłem. Jego szczęście, że zaraz wróciła siostra. Inaczej gotów bym był go doprowadzić do płaczu. Zobaczymy co chłopaczek zrobi. Przestraszy się, czy może zacznie reprezentować sobą coś więcej, niż popularną „biedę”? Poskarży się siostrze, czy przełknie tę gorzką pigułkę i spróbuje mi udowodnić, że pieprzę głupoty. Okaże się mężczyzną, czy frajerem? Twój ruch, młody.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz