poniedziałek, 1 sierpnia 2011

Randki

Jeden z luźniejszych tekstów, zainspirowany walentynkami ;)

Rozmowa przeprowadzona została z okazji Walentynek. Osoby dramatu: Ja oraz mój dobry kumpel, Przemysław. Zwany dalej Suchym (z uwagi na drobną budowę ciała). Spotkaliśmy się w pubie, dość podrzędnym. Tak, aby nie natknąć się na żadną parę. Manewr ten nie powiódł się, ale to akurat świadczy o braku wyobraźni kilku „Romeów”, a nie ułomnościach w naszym planowaniu.  Nasze plany zawsze są doskonale przemyślane!

     Siedliśmy z Suchym przy stoliku mniej więcej pośrodku lokalu. Wokół nas przewaga facetów, chociaż były i ze trzy, wcześniej wspomniane, pary. Poznałem po kwiatach/bombonierkach, które dzierżyły wybranki serca. Smutne. Ale nie każdy musi być romantyczny, prawda? Liczy się pamięć, gest... Ja pierdolę!
- Eh, trochę mi smutno jak na nich patrzę. Też chciałbym kogoś mieć... – zaczął Suchy. Kawaler od jakiegoś roku. – A Ty coś działasz w tej sprawie?
- Tak. To nawet zabawne. Zarejestrowałem się na kilku portalach randkowych i próbuję szczęścia.
- I jak? Byłeś na jakimś spotkaniu? – zaciekawił się.
- Pewnie. Siedem w ciągu ostatnich dwóch miesięcy.
- Nieźle. I jak? Nikt ciekawy się nie znalazł? Co to za laski?
- Bieda – skwitowałem.
- Rozwiń myśl. Ładne?
- Generalnie nie odznaczały się jakąś ponadprzeciętną urodą, ale każda coś w sobie miała. Normalne kobiety.
- Czyli pasztety... – westchnął, biorąc łyk piwa.
- Nie. Były ok.
- Umówiłeś się z którąś po raz drugi?
- Nie.
- Dlaczego?
- Nie było podstaw.
- Ale jak to? Rozwiń - znowu musiał pociągnąć mnie za język.
- Były nudne.
- Eh? Tak szybko to oceniłeś? Nie przesadzasz? - dociekał.
- Posłuchaj... – wziąłem głębszy oddech, krystalizując przy tym myśl. – Przeglądałem wiele profili, szukając kogoś, kto mniej więcej odpowiadał by moim gustom. Wiesz: poglądy, zainteresowania, jakieś drobne szczegóły, które by nas łączyły. Potem maile, trochę flirtu, zaproszenie na spotkanie. Wiesz: bez ekstrawagancji, ale z polotem. Jak chcę to potrafię rozbudzić czyjąś wyobraźnię. Ale przy spotkaniu okazywało się, że te dziewczyny nie mają wiele do zaoferowania... – wziąłem łyk piwa, powstrzymując Suchego przed wtrąceniem w tym miejscu komentarza. - Szalona, zwariowana, nieprzeciętna, ciekawa... zabawne, że każda  miała to w opisie. Każdy chce być szalony, każdy chce być zwariowany. Spontaniczność jest w cenie, a i owszem. Ale ile w tym wszystkim prawdy? Ile jest naturalności? Niewiele. Ktoś jest radosny – świetnie. Ktoś jest spontaniczny – świetnie. Ale jeżeli laska podaje w jednym rzędzie cechy takie jak: nieprzeciętność i szaleństwo... To mogę się jedynie złośliwie zaśmiać, bo właśnie zaszufladkowała się do całej rzeszy podobnych sobie dzieciaków.
- Co? Nie rozumiem Twojego toku rozumowania.
- W tym śmiesznym szaleństwie wszystkie są do siebie podobne. Jak można być szalonym, odmiennym, zwariowanym wśród szaleńców, odmieńców i wariatów? Naprawdę, to jest paradoks naszych czasów. Z chłopakami jest zresztą podobnie.
- Nie przesadzasz? Przecież młodość ma swoje prawa. Nie oczekuj od nich nie wiadomo czego...
- Tak. To się zgadza. Te banały ma chyba każdy w profilu, nawet ja. Ale, do cholery! Pytam się ich o to, co ich nakręca, co nadaje życiu sens, o marzenia, o pasje... A one bezwładnie rozkładają ręce, wciskając mi kolejną porcję bzdur. No nic, jestem twardy, wchodzę głębiej. Próbuję inaczej Je podejść, wyciągnąć jakieś informacje. Coś, co odróżniało by ją od reszty. I wiesz co? Nawet jeżeli mi się udało coś takiego wygrzebać, to dana osoba nie robiła nic, aby się w tym realizować. Albo w siebie nie wierzą, albo się boją, albo uważają, że już za późno... Albo wolą imprezować, przekładając decyzje na później. Komedia.
- Nie za dużo wymagasz?
- Może i tak, ale ja od zawsze miałem jakieś pasje i coś, co miało dla mnie większy sens, niż kolejna impreza albo spontanicznie spędzone wakacje. Nawet jeżeli rzeczywiście traciłem czas na piciu i włóczeniu się po Polsce.
- Może po prostu nie chciały Ci powiedzieć?
- Może, ale to je jeszcze bardziej pogrąża. Skoro się wstydzą o tym opowiadać, znaczy, że tym bardziej nie będą miały śmiałości tego zrealizować.
- Ile one miały lat?
- Od dwudziestu do dwudziestu pięciu. Dziewczyna powinna chyba w tym wieku już coś rozumieć, co nie?
- Bo ja wiem? Wiesz jak jest na studiach.
- Masz na myśli to, że wreszcie uczy się tego, czego się chce. Czy może tę część, gdzie zachlane towarzystwo nie ma co do garnka włożyć, a czas mija im na kolejnych imprezach?
- Cóż, nie samym chlebem człowiek żyje. – Suchy po raz kolejny stanął w obronie nieokreślonego profilu przeciętnej kobiety.
- Tak. Ale chciałbym w końcu spotkać jakąś kobietę, która będzie wiedziała czego chce. Taką, która ma w sobie siłę do realizowania swoich pasji, do sięgania po coś, czego większość nawet nie dostrzega.  Która nie boi się o tym mówić i szuka kogoś, kto by jej pomógł, wsparł i z kim mogła by dzielić ten świat. Bo ja działam podobnie.
- To chyba powinieneś zmienić taktykę... bo na portalu randkowym raczej takiej nie znajdziesz.
- Myślisz? Pewnie masz rację. Ale nic. Zobaczymy. Na razie zmieniłem strategię doboru kandydatek. Szukam czegoś, co świadczyłoby choćby o odrobinie realnej wyjątkowości.
- Ta, teraz pewnie trafisz na te prawdziwe wariatki...
- Hehe, coś w tym jest. Ktoś, kto jest naprawdę zakręcony, stara się ten fakt ukrywać. Bo ludzie nie lubią odmieńców. Tłamszą tych, którzy odważą się sięgać po więcej. – zamyśliłem się na chwilę. Po czym dodałem, z nieukrywanym zadowoleniem: - Cholera, zawsze potrafisz postawić puentę pod moimi zbyt długimi i prze-kombinowanymi wywodami. Jak Ty to robisz?
- Bo to Ja jestem z nas tym mądrzejszym. Jeżeli czegoś nie można wypowiedzieć prosto, znaczy, że nie do końca to zrozumieliśmy, prawda?
- Kurwa, od kiedy Ty zacząłeś aforyzmami strzelać?
- Przejmuję od Ciebie złe nawyki. A teraz skocz po piwo. Muszę z Tobą porozmawiać o czymś poważniejszym...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz