niedziela, 29 marca 2020

The Long, long way (5000!)

W swoim życiu kilkukrotnie udało mi się otrzeć o wypadki/przypadki czy wydarzenia tak nieprawdopodobne, że mogłyby nosić znamiona cudu. Dzisiaj dotarło do mnie, że oto znów, nieświadomie, dawno temu (ale to prawda!) i w sumie całkiem przypadkowo maczałem swe paluszki w pewnej niesamowitej historii.

A zaczęło się niewinnie, od telefonu pewnego klienta zainteresowanego (pilnym!) transportem kombajnu. Pracowałem wtedy jako spedytor w firmie Sobol-Trans, więc nie było to dla mnie nic szczególnego - robiliśmy to niemal codziennie: jednym z filarów działalności firmy był właśnie transport kombajnów po EU. Kombajn okazał się być naszym rodzimym Super Bizonem Z056, który to jakiś pasjonat emigrant z USA kupił w okolicy Zambrowa. Tak się złożyło, że byliśmy w okolicy, mieliśmy wolne auto... i w godzinkę nasz transport pojawił się u gospodarza :)
Zapamiętałem to zlecenie dokładnie, gdyż nigdy wcześniej, ani później nie woziliśmy Bizona. Generalnie specjalizując się w kombajnach zachodnich, przeważnie dużych, naszymi klientami byli importerzy czy firmy usługowe wynajmujące kombajny na usługi na terenie całej Europy.
No i był to jeden z nielicznych transportów, które przeprowadziłem sam od A do Z.


Na zdjęciu już zapakowany, ale więcej można się dowiedzieć z filmu, na który natrafiłem dopiero dzisiaj:


Tak oto stałem się jednym z trybików w dość skomplikowanej maszynie. Na razie bowiem chodzi tylko o zakup Bizona, filmik na YT... a szczęśliwy nabywca nie jest w sumie gwiazdą Hollywood ;)
Przejdźmy zatem o kilka lat do przodu... kiedy to studiując historię FMŻ natrafiłem na ślady LONGa 5000 - jednej chyba z najbardziej nietypowej wersji eksportowej w historii FMŻ.


LONG 5000 to wersja Bizona Super z powiększonym zbiornikiem na ziarno, hydraulicznym otwieraniem rury zsypowej czy często o napędzie hydrostatycznym... Co w latach jego produkcji było absolutnie wyjątkowe i stosowane tylko w eksporcie. Co ciekawe również zegary były w jednostkach stosowanych w USA. No i oryginalnie malowane były na niebiesko, co w krajowej produkcji pojawiło się dopiero w połowie lat 90-tych. Importer na miejscu naklejał swój logotyp, oraz doposażał kombajn w motowidła produkcji JD, klimatyzację oraz sieczkarnie.
Po wysłaniu tych 200 sztuk za ocean generalnie importer zrezygnował z dalszej współpracy. A pozostałe w fabryce kilkadziesiąt sztuk przemalowano na czerwono i zaoferowano jako Bizon America na rynek skandynawski. Kilka-kilkanaście sztuk doczekało się re-eksportu do Polski i można gdzieniegdzie spotkać takiego Bizona w polu.

Aż dziwne, że nigdy nie rzucił mi się w oczy... wszak był czas, że przejeżdżałem tamtędy codziennie :)

Wracając jednak za ocean... Przez dłuższy czas pojawiały się różne zasłyszane fakty o Longach. Ktoś sobie przypominał, że takiego widział. Gdzieś dwa stały przy drodze... Polonia dość aktywnie starała się wytropić ślady ukochanej ojczyzny na jankeskich rżyskach. Bez skutku.
Obserwowałem te starania przez dłuższy czas. Nie napawały szczególnym optymizmem, zwłaszcza, że los tych kombajnów był raczej przesądzony. Bez dostępu części zamiennych prędzej czy później kończyły na złomie... A czy jakiś mógłby przetrwać te prawie 50 lat w stanie nie jako kurnik albo porośnięty badylem wrak?
Dopiero na tym forum udało się natrafić na ślad jednego z 200-230 egzemplarzy wyeksportowanych do USA, który najprawdopodobniej przetrwał do dzisiejszych czasów.
Odzew był tak duży, że gość, który umieścił ten post został zasypany wiadomościami od Polaków, a na forum nie dało się zarejestrować z zagranicy (próbowałem... :D).
Historia zakończyła się jednak happy-endem, jak w dobrej, hollywoodzkiej produkcji ;)
Kombajn został odnaleziony i kupiony przez pasjonata-emigranta z Polski.

Za 200$ ów szczęśliwiec zakupił kombajn, który podczas 3 żniw uległ awarii i przez kolejne kilkadziesiąt lat przestał w garażu w stanie nienaruszonym - właściciel zapewne miał problem z importem części z Polski. Udało się zatem odnaleźć wyjątkowy egzemplarz w naprawdę wyjątkowym stanie (ze świecą szukać w Polsce tak zadbanego zwykłego Bizona).

Ale gdzie w tym mój udział?
Cóż... wprawdzie kontaktowałem się z tym i owym, miałem już nawet heroiczny plan jak ew. sprowadzić toto do kraju, gdyby udało się go odnaleźć... z gotową listą kontaktów muzeów, firm transportowych i mediów, które mogłyby dopomóc sprawie ;)
No ale na szczęście nie było to potrzebne :)

Klamrą, która spina całość jest fakt, że Bizon, którego pomagałem przewieźć przez pół Polski kilka lat temu i Long 5000 cudem odnaleziony po drugiej stronie oceanu mają tego samego właściciela :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz